Leczenie daremne - 2025-09-24
Małgorzata Maria Topolska
Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w Białymstoku.
Autorka cyklu felietonistycznego Z kącika Rzecznika…
Nie jesteśmy cudotwórcami.
Z reguły staram się pisać o trudnych sprawach z pewnym przymrużeniem oka, ale dzisiejszy temat na to nie pozwala. Do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej wpływają liczne skargi dotyczące postępowania w stosunku do pacjentów w stanach terminalnych. Zapisy w nowym Kodeksie Etyki Lekarskiej:
Pomoc chorym w stanach terminalnych
Art. 31.
Lekarz powinien dołożyć wszelkich starań, aby zapewnić choremu humanitarną opiekę terminalną i godne warunki umierania. Lekarz winien do końca łagodzić cierpienia chorych w stanach terminalnych i utrzymywać, w miarę możliwości, jak najwyższą jakość kończącego się życia.
Art. 32.
Lekarzowi nie wolno stosować eutanazji ani pomagać choremu w popełnieniu samobójstwa.
Art. 33.
- Lekarz nie ma obowiązku podejmowania i prowadzenia resuscytacji u pacjentów znajdujących się w stanie terminalnym.
- Decyzja o zaprzestaniu resuscytacji należy do lekarza lub zespołu lekarzy i jest związana z negatywną oceną szans leczniczych.
- Lekarzowi nie wolno stosować terapii daremnej. Decyzja o uznaniu terapii jako daremnej należy do zespołu leczącego i powinna w miarę możliwości uwzględniać wolę pacjenta.
Stan terminalny określenie dla nas zrozumiałe, ale co to określenie mówi pacjentom – zapytałam sztuczną inteligencję (AI) o definicję: „Stan terminalny to ostatnia, końcowa faza postępującej, nieuleczalnej choroby, w której pacjent nie ma szans na poprawę, a leczenie przyczynowe jest nieskuteczne. W tym stadium jedynym celem staje się leczenie objawowe (opieka paliatywna), które ma na celu łagodzenie cierpień, poprawę jakości życia i zapewnienie godnych warunków umierania”.
Niby wszystko jasne, dla lekarza na pewno, ale jak wytłumaczyć pacjentowi i jego rodzinie, że na obecnym rozwoju wiedzy medycznej nie mamy możliwości wyleczenia chorego. Latamy w kosmos, badamy czarne dziury, eksplorujemy rowy oceaniczne, chcemy ożywiać wymarłe zwierzęta – a tu bezradność. Co prawda zapobiegamy wielu chorobom, wiele z nich leczymy skutecznie, przeszczepiamy narządy, opracowujemy systemy rehabilitacyjno-usprawniające, ale nadal na wszystko nie mamy lekarstwa. Pogodzenie się pacjenta i jego najbliższych z bezradnością medycyny jest dla większości trudno osiągalne.
We wpływających zawiadomieniach dominuje oburzenie, że lekarze nie chcieli leczyć chorego. Ale także podkreślana jest obojętność personelu, niechęć do rozmowy z rodziną, nierozumienie jej potrzeb, czasami także tych po zgonie w szpitalu. Przykłady: lekarz nie chciał skierować do innego, w domyśle lepszego, szpitala; lekarz w szpitalu nie chciał przyjąć chorego; lekarz przyjął chorego na oddział terminalny, a my żądaliśmy przyjęcia do leczenia; lekarz nie chciał włączyć leczenia, np. w szpitalu nie włączono kolejnej chemioterapii; lekarze nie chcieli „trzymać” chorego w szpitalu, skierowali go do hospicjum, itp. itd. … jak tak można.
Były przykłady medyczne, to teraz etyczne: lekarze są niegrzeczni, nie chcą rozmawiać o stanie zdrowia, mówią podniesionym głosem, krzyczą; nie pozwalają przebywać rodzinie w sali chorych, nie chcą przenieść chorego do separatki; lekarze zadzwonili mówiąc, że bliski jest w stanie agonalnym, a żył jeszcze trzy dni, to oburzające, itp. itd. Ale tu należy się zastanowić, czy potrafimy przekazać informację, że możliwości leczenia się skończyły, że proponujemy opiekę paliatywną, aby zapewnić pacjentowi godne warunki umierania, aby odejście bliskiej osoby było jak najmniej traumatyzujące. Co należy robić w sytuacjach nieuzasadnionych medycznie żądań pacjenta i rodziny. Prościej jest w placówkach zatrudniających psychologa, ale są nieliczne. Sądzę natomiast, że takiego typu tematyka jest przyczynkiem do organizacji przez komisję kształcenia szkoleń z tzw. kompetencji miękkich.
Nie jesteśmy cudotwórcami, szkoda. Ale czy możemy być bardziej empatyczni?
P.S. „Usus magister est optimus” doświadczenie jest najlepszym nauczycielem i to życie uczy najlepiej. Kto z nas był pacjentem lub borykał się z chorobą w rodzinie zapewne ma więcej zrozumienia dla pacjentów.